10/08/2016

Rosalie Emirals - „Prawda nie zawsze jest taka, jak ją widzimy”

Rosalie Emirals
Czarownica | urodzona 24.08.1981 | lokalna farmaceutka
________________________________________________________________________________________________

Jest osobą bardzo cichą i spokojną. Kocha naturę i wszystko co żywe, a ze zwierzętami zawsze znajdzie wspólny język. Wątła postura i niski wzrost tylko bardziej upodabniają ją do małej szarej myszki bojącej się wielkiego, rozległego świata. Rosie miała dosyć nieciekawe dzieciństwo, w którym straciła rodziców i dom. Wyglądała wtedy kompletnie inaczej. Pół-długie ciemnokasztanowe włosy układały się w nierówne fale, a za długa grzywka przysłaniała jasnobrązowe oczy. 
Wygląd Rosie kilka lat temu
Opalona skóra była poprzecinana białymi smugami blizn w wielu miejscach. Jedna od dziecięcej zabawy i upadku na kamień, inna od rozbitej butelki na ramieniu podczas próby porwania. Od zawsze była chorobliwa, ale nie przeszkadzało jej to by tańczyć w największej ulewie. Skrywa w sobie wesołą, otwartą i zaradną osobę, ale o tej stronie wie tylko jej ukochana kuzynka i wierna przyjaciółka. Zawsze ciepło się uśmiecha i chce pomóc każdej napotkanej istocie, tak by już nikt nigdy nie musiał cierpieć. Jest bardzo delikatna i nie chce nikomu ani niczemu zrobić krzywdy. Kocha życie i widzi we wszystkim dobro, mimo iż przeszła tyle przykrości w swoim kruchym życiu. Kiedy była jeszcze dzieckiem jej rodzice pokłócili się zażarcie z resztą rodziny, a w tym z rodzicami jej kuzynki. Zostały rozdzielone na bardzo długi czas. Życie powoli jej się waliło, aż pewnego dnia wtargnęła para ludzi do jej domu. Rodzice byli w pracy, a ona sama w wielkim, pustym domu. Nikt nie słyszał jej krzyków, nikt nie widział jej łez. Chcieli ją porwać. Nie wiadomo dokąd, nie wiadomo po co, ale jej psychika się załamała. Po uderzeniu wspomnianą wcześniej butelką straciła przytomność. Ciemność zakryła jej oczy, a głuchy pisk przytłumił słuch. Gdy się obudziła wokół było pełno krwi. Sama nie wie czy była jej czy porywaczy. Wokół niej kręciło się kilka osób w tym rodzice. Wszyscy przerażeni chodzili z lewej do prawej. Po chwili usłyszała przytłumiony odgłos karetki i radiowozu policji. Nagle ktoś ją podniósł, przywiązał do sztywnych noszy i zaczął wypytywać gorączkowo o całe zdarzenie i nią samą. Oszołomiona wpatrywała się tylko pustym spojrzeniem w jego zdenerwowane oczy. Świat znowu zaczął ciemnieć. Krzyki oddalały się. Następnym razem, gdy się otwarła oczy leżała w białym łożu. Słońce za oknem wisiało wysoko na nieboskłonie oświetlając drzewa i okoliczne budynki. Za jej lewą rękę trzymała ją mama, a raczej leżała tuląc ją do policzka. Zasnęła na tyle głęboko, że nie zauważyła jak córka się wybudziła. Dziewczyna delikatnie wysunęła dłoń i położyła ją na głowie matki. Jej włosy były miękkie i gęste tak jak zawsze. Po chwili odkryła, że całe jej prawe ramie jest zakryte bandażami, a lewa kostka usztywniona. Była jedynym pacjentem w pokoju. Uniosła rękę z włosów mamy na własne i w tym momencie zamarła. Nie było ich. Była łysa jak nowonarodzone dziecko. Wpadając w panikę zaczęła się wiercić, przez co przypadkiem obudziła mamę. Wydawała się być jeszcze bardziej oszołomiona niż Rosie chwilę po tym okropnym zdarzeniu. Rzuciła się córce w ramiona ze szlochem. Wyplamiła białą piżamę spływającym tuszem. Ale nie były to łzy smutku, wręcz przeciwnie. Nie chciała puścić córki nawet na chwilę. Kiedy jednak po ponad półgodzinnym płaczu udało jej się oderwać twarz od dziecka zauważyła łzy w oczach Rosie. Jednak nie były one szczęśliwe, a wiecznie wesoła twarz przybrała ponury wyraz. Zapłakana spytała co się stało gdy spała. Na szczęście nie miała przeprowadzanych żadnych operacji, ale lekarze nadal nie wiedzieli czemu jej wypadły włosy, a skóra zbledła. Starała się tym nie przejmować i zaczęła uśmiechać się ciepło tak jak wcześniej. Po roku miała już włosy długością sięgające jej do brody. Jednak nie w odcieniach ciepłego brązu, lecz platynowego blondu, delikatnie bardziej złotego niż kredowo-biała skóra. Nie tylko to się zmieniło. Jej oczy straciły swoje ciepło i przeszły w chłodną niebieską toń. 
Aktualny wygląd
Musiała teraz zacząć nowe życie. Z nowym wyglądem, z nowymi bliznami, lecz w tym samym mieście. I to był problem. Dzieci z okolic zaczęły nazywać ją wiedźmą przez to jak bardzo się zmieniła. Stała się przez to strasznie nieśmiała i wstydliwa. Bała się odezwać do kogokolwiek z obawy, że ją odrzucą. Zamknęła się w sobie marząc o swojej kuzynce i przyjaźni z nią. Czy ona również wyklinałaby ją od wiedźm? Czy ona także widzi w niej zło? Nie mogąc sobie odpowiedzieć na te pytania coraz bardziej zamykała się w sobie. Rodzice kochali ją ponad życie i chcieli jej pomóc za wszelką cenę. Zmienili szkołę, w której się uczyła, ale na niewiele to się zdało. Tym razem wyśmiewano jej odmienny wygląd i zbyt spokojne zachowanie. Udało jej się jednak znaleźć oparcie w dwóch koleżankach. Wszystko zaczynało się powoli układać, a świat nabierał kolorów w oczach Rosie. Niedługo potem wszystkie razem wybrały się na wycieczkę klasową wiele kilometrów od domu. Miały być na niej 3 dni. Jednak w nocy z 1 na 2 dzień wycieczki stało się coś strasznego. Nad ojczystym stanem, w mieście, w którym mieszkały wszystkie dzieci przeszedł huragan. Spowodował ogromne szkody. Wiele z uczniów straciło domy i cały dobytek. Zostały zerwane wszystkie linie energetyczne jak i telefoniczne. Cały czas aż do późnego wieczora spędzono na rozpaczliwych płaczach i próbach dodzwonienia się do rodziny. Gdy na następny dzień wrócili do miasta nikt już nie miał siły by płakać. Wszystko zostało zrównane z ziemią, a pustkowie rozciągające się przed nimi w niczym nie przypominało dawnego miasteczka. Dzieci rozbiegły się w poszukiwaniu gruzów swoich domów. Po chwili większość z nich znalazła rodziców i rzuciła im się w ramiona krzycząc przy tym w niebogłosy. Większość, a dokładniej wszyscy poza Rosie. Dziewczyna po długich poszukiwaniach odnalazła miejsce, w którym do niedawna mieszkała. Po ruinach krążyło pełno ratowników. Patrzyła na nich pustym wzrokiem. Gdy tylko jeden z nich ją zauważył zbiegł do niej najszybciej jak potrafił i wziął na ręce. Z jego ciemno-brązowych oczu wypłynął potok łez. Nic nie mówił, ale dziewczyna wiedziała co się stało. Zabrano ją do jednego z ocalałych budynków. Siedziała wśród staruszków i paru dorosłych. Wszyscy przeszywali ją na wylot wzrokiem. Szeptali. Obrażali. Właśnie dowiedziała się, że straciła całą rodzinę, że została sama na świecie i nikt, ale to nikt już się nią nie zaopiekuje. Ale ona nie płakała. Ciepło uśmiechała się do zapłakanego ratownika próbując go pocieszyć. Jednak spochmurniała, ledwo po tym jak wyszedł. Wszystkie plotki dotyczyły tylko jej. Po kilku tygodniach, kiedy udało się już ustalić straty materialne i liczbę ofiar okazało się, że zginęli tylko jej rodzina. Poza nimi byli tylko ranni, ale ich stan nie był krytyczny. Pewnego dnia wyszła z budynku, w którym się nią opiekowano i już nigdy nie wróciła. Postanowiła żyć na własną rękę. Uczyła się korzystać z magii i żyć dzięki niej. Była naprawdę uzdolniona dzięki czemu szybko zdobywała doświadczenie. Po jakimś czasie zauważyła w tafli wody pewną nietypową zmianę. Jej oczy, te przepełnione chłodną niebieską tonią zmieniły kolor, a dokładnie jedno z nich. Prawdopodobnie stało to się na skutek odkrycia w sobie talentu do czarów. 
Aktualny kolor oczu
Podczas swojej podróży natrafiła na małe miasteczko. Avenue. Inne niż wszystkie inne. Niepozorne, wypełnione tajemniczą energią oraz odgrodzone liściastym murem od reszty świata. Bez większego zastanowienia osiedliła się w nim. Co ciekawe nikogo nie zdziwiło, że tak młoda dziewczyna przybyła samotnie do miasta. Zamieszkała w małym domku na obrzeżach miasteczka. Jej przepełnione cierpieniem życie zaczynało powoli jaśnieć i układać się z zadziwiającą łatwością. Nie spodziewała się jednak jednego. Pewnego dnia do Avenue wprowadziła się inna młoda dziewczyna… która okazała się być jej ukochaną kuzynką Satori. Tak przynajmniej myślała, jednak gdy spotkała się z ową dziewczyną okazała się niezbyt podobną do jej przyjaciółki i jedyne co było identyczne to ich imiona. Jednak Rosie już nigdy nie zapomni swojej ukochanej prawdziwej Satori.


„Prawda nie zawsze jest taka, jak ją widzimy”
________________________________________________________________________________________________

Jakieś ciekawostki na temat naszej Rosalie? Powiedzmy, że znalazłam kilka.
• Jej matka nazywała się Danielle, a jako dziecko wyglądała mniej więcej tak:

• Ma naturalny talent do magii chociaż nie miała o tym pojęcia przez większą część swojego życia. W przeciwieństwie do jej rówieśników zawsze wierzyła, że magia i czary naprawdę istnieją.
________________________________________________________________________________________________

Kontakt:   Howrse - ~Filrandka~  /  gmail - weronikastr0@gmail.com 

1 komentarz:

  1. Jeju, Fil, Twoja Rosalie wydaje się taką niewinną, wrażliwą osóbką. Twoja karta jest świetna, niezmiernie się cieszę, że zasiliłaś szeregi bloga, love u!

    Bać ♥

    OdpowiedzUsuń