10/31/2016

Od Rosalie cd. Luki

Próbowałam dojrzeć twarz wampira przez ciemność, ale ledwo widziałam czubek własnego nosa. Wydostałam się nieporadnie spomiędzy kłótni zwierzaków i stanęłam przyglądając się konturom rzeczy stojących na najbliższym parapecie. Wydawało mi się, że widziałam tam jakąś liściastą roślinkę zanim zgasło światło. Spróbowałam do niej podejść, gdy po drodze zahaczyłam o stolik na którym stały świeczki. Zakołysały się one lekko na prawo i lewo, po czym ustabilizowały i nadal dawały lekką poświatę. Czułam jak chłopak posyła mi spojrzenie w stylu „Uważaj bardziej, nie chcę mieć tu pożaru” lub „Uważaj jak chodzisz, wiedźmo”, lecz miałam w końcu jakoś uspokoić zwierzaki prawda? Krocząc w ciemności i potykając się o własne nogi udało mi się podejść do parapetu. Tak jak zapamiętałam stała tam niewielka donica z małą krzewiastą rośliną. Urwałam jeden z większych liści i chwyciłam go u łodyżki. Zaiskrzył się, po czym zapłonął białym ogniem. Równie szybko jak zaświecił tak też zgasł. Spojrzałam w kierunku kota i zamachałam listkiem.
- Jak go zawołać? - zapytałam
- Kier - oparł chłopak prawdopodobnie próbując się domyślić co chcę zrobić
Zbliżyłam się powoli do skaczących ku sobie zwierząt i zawołałam kota. Zapewne nie zareagowałby gdybym nie machała mu przed kocim pyszczkiem kocimiętką. Momentalnie się uspokoił i zeskoczył z kanapy rzucając się na mały listek niczym opętany. Echo już zamierzał doskoczyć do niego, gdy przysiadłam przed nim i ze spokojem spojrzałam mu w oczy wyciągając przy tym ku niemu dłoń. Owczarek zerknął tylko ostatni raz na kota, po czym otarł się o moją rękę. W chwilę po tym błyskawica ponownie uderzyła niedaleko posiadłości wampira. Pies czmychnął pod koc zaniepokojony nie uspokajającą się burzą.
- Napatoczyłeś się bogom burzy i piorunów czy co? Wszystkie uderzają niedaleko twojego domu - zapytałam przysiadając obok niego
Dopiero, gdy usiadłam obok niego byłam w stanie zauważyć jego twarz. Jego oczy świeciły lekką poświatą mimo blasku świec. Były niemalże hipnotyzujące, a raczej po prostu ładne. Zwątpiłabym w siebie, gdyby coś takiego wystarczyło do odebrania mi trzeźwego myślenia. Przyglądałam się mu tak opierając łokcie na kolanach, a kiedy już chciałam się odezwać rozległ się ogromny huk. W sekundę po tym jak otwarło się jedno z większych okien i wpuściło do środka nieprzyjemne zimno oraz wilgoć błyskawica uderzyła w któreś z większych drzew w mieście. Na początku skuliłam się, lecz po chwili podniosłam się i podbiegłam do szamotających się okiennic by pomóc Luci. Razem udało nam się je zamknąć, lecz silny powiew wiatru zdmuchnął świeczki, a przestraszony hałasem Echo przewrócił stolik na którym stały. Spróbowałam po ciemku zebrać resztki pokruszonej i zdeptanej świecy, ale chyba bardziej zawadzałam chłopakowi. Zebrałam tyle ile dałam radę i przesypałam na jedną dłoń. Usłyszałam jak Lucia wstaje, a potem kieruje się gdzieś w kierunku kuchni. Podniosłam się szybko z klęczków i chwytając się jego przedramienia podreptałam za nim. Wyrzucił do kosza świeczkę, a ja podałam mu moją część. Staliśmy niedaleko oka wychodzącego na wschód. Podeszłam do niego i oparłam się dłońmi o chłodny parapet. Wydawało mi się, że przy horyzoncie próbuje przebić się wschodzące słońce, ale warstwa chmur była na tyle gruba, iż było widać tylko delikatnie jaśniejącą łunę.
- Jeszcze wczoraj przeglądałam w okolicznej prasie prognozę pogody. Nie była zbyt ciekawa. Miało bezustannie lać przez najbliższe kilka dni. Mam nadzieję, że to nie będzie prawda. Chciałabym wrócić do domu, a okolice twojej posiadłości wcale nie wydają się znajdować blisko mojej - westchnęłam zmartwiona
Odwróciłam głowę do tyłu gdzie wcześniej stał krwiopijca, lecz zamiast zobaczyć go kilka metrów za mną spoglądającego ku zwierzakom stał dosłownie kilka centymetrów za mną, a jego oczy złowrogo połyskiwały.

Lucia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz