10/16/2016

Od Rosalie cd. Luki

Biedny pisak. Sama nie specjalnie przepadam za burzą, a tym bardziej za piorunami z nią związanymi. Chłopak szukał czegoś po szafkach robiąc przy tym niezły hałas, kiedy za każdym razem trzaskał drzwiczkami. Ja natomiast prześlizgnęłam się do kota. Przykucnęłam niedaleko i cichutko przyglądałam się jak je. Kończył już swoją porcję, kiedy mnie zauważył i podniósł łepek w moją stronę. Uśmiechnęłam się do niego serdecznie i wyciągnęłam nieco bezwładnie dłoń w jego kierunku by ją obwąchał. Z dala od mojej ręki nieco poniuchał i wrócił do swojej miski. W międzyczasie zauważyłam jak chłopak przykuca zaraz za mną i dyskretnie zagląda mi przez ramię. Kiedy przesunął się nieco patrząc zza mnie na kota ja udawając, że go nie zauważyłam kiwnęłam się do tyłu i usiadłam krzyżując nogi. Luca wywrócił się i siedział z wyciągniętymi nogami. Wychyliłam się do tyłu tak, że moje włosy zamiatały podłogę i uśmiechnęłam się do wampira.
- Czego tam tak zaciekle szukałeś? – zapytałam spoglądając ciekawsko na niego
Chłopak wstał jak zwykle próbując oczarować mnie swoim urokiem i podał mi szklankę z sokiem. Wzięłam ją i powąchałam. Skrzywiłam się nieco, po czym odłożyłam szklankę na stół. Spojrzał na mnie jak na nie normalną, lecz tylko westchnęłam.
- Nie lubię soku jabłkowego - powiedziałam z widoczną niechęcią w głosie spoglądając ku szklance
Luca już miał coś powiedzieć, gdy mu przerwałam. Miał zapewne oburzyć się na moje złe wychowanie i marudzenie, ale tak łatwo mu dojść do słowa nie pozwolę.
- Masz jakiś kocyk? Zimno tu macie - stwierdziłam wstając i otrzepując ubrania
Wampirek spojrzał na mnie wymownie i wręcz zobaczyłam w jego oczach słowa „Nie przesadzasz przypadkiem?”. Przechyliłam głowę w bok i zrobiłam wzrok „zbitej sarny” lub jak kto woli „kota ze Shreka”. Lucia westchnął cicho drapiąc się po głowie, po czym podszedł do jednej z szaf. Podreptałam zaraz za nim wyczekując ciepłego okrycia. Sięgnął coś z najwyższej półki. Z ciekawości spojrzałam na jego nogi. Oczekiwałam, że będzie stał na palcach, a on nawet się nie wyprostował porządnie. Ja bym pewnie nawet nie doskoczyła do tej półki. Po chwili w moich rękach wylądował ogromny gruby koc. Mało brakowało, a bym podskoczyła z radości. Zamiast tego podskoczyłam ze strachu, gdy niedaleko domu uderzył piorun. Na zewnątrz przez chwilę zrobiło się biało, a ja zasłoniłam oczy upuszczając koc. Po kilku sekundach odsłoniłam twarz i zauważyłam tylko wpatrującego się we mnie Lucie oraz wyglądającego spod kanapy roztrzęsionego Echo. Nie zwracając nawet uwagi na chłopaka podniosłam moją tymczasową zdobycz i podbiegłam do owczarka. Nim zdążyłam do niego podejść ponownie schował się pod kanapą. Otuliłam się kocem, który ciągnęłam po ziemi, a następnie usiadłam owinięta nim na sofie podkulając nogi pod siebie i  schylając się pod nią. Wyciągnęłam ostrożnie rękę ku psu, a gdy nieco się uspokoił wyszedł i wskoczył do mnie na kanapę. Przykryłam go kocem, a on położył swój pyszczek na moich kolanach. Po chwili pomimo nadal trwającej w najlepsze burzy zaczął przysypiać. Wampirek przysiadł obok ze szklanką alkoholu, a po chwili kot wskoczył mu na kolana. Oparłam głowę o kanapę, a jasne loki porozrzucały się po materiale. Spojrzałam na Lucię. Miałam ochotę z nim o czymś pogadać, tylko o czym?

Luca?

P.S Wiecie jak ciężko się pisze opowiadania z bolącymi oczami (prawie na ślepo) i zacinającą się klawiaturą przy każdej literze?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz