10/10/2016

Od Cass Do Thomasa

Zapowiadał się dzień wręcz idealny na załatwienie wszystkich spraw. Pomińmy fakt, że twierdzę tak prawie codziennie. Rozpoczął się okres, w którym to wiele turystów odwiedziło to zadupie. Z jednej strony ten tłok jest męczący, ale z drugiej... jak dla mnie, idealny. Pozwala wtopić się w tłum. Myśleliście, że tutaj na ulicy są średnio trzy osoby? Otóż znajdujemy się zaraz koło Los Angeles. Ceny hoteli tam, a ceny mieszkanek na wynajem tutaj są nieporównywalne. Cóż, ludzie jednak nie są tacy głupi... No, właściwie zależy z której strony się na to patrzy. Trochę dziwi mnie to, że jeszcze nie jest o nas głośno. W ogóle nie wiem co za idioci wierzą w ataki zwierząt. Oczywiście ja z tego powodu nie narzekam, mi to tylko wszystko ułatwia, mimo, że smuci mnie fakt, jakie durne mamy społeczeństwo.
Pierwszym punktem mojej dzisiejszej wycieczki był sklep. Prowadzony przez siostry, również czarodziejki. Nie powiem, że jesteśmy jakimiś przyjaciółkami, ale lubię robić z nimi interesy. Można powiedzieć, że się dopełniamy. Kolejna rzecz, która idzie mi na rękę, nie muszę wymyślać historii, dlaczego potrzebuję takich, a nie innych przedmiotów i szukać ich wszędzie. Nie żeby to znowu było takie dużo miasto, ale jednak. Trzeba przyznać, że nieźle się ustawiłam. Dlatego nie wyobrażam sobie przeprowadzki. Nienawidzę i jednocześnie kocham to miejsce.
Przekroczyłam próg drzwi. Rozejrzałam się dookoła. Jak zwykle pusto. No... prawie. W rogu stał mężczyzna. Był mniej więcej w tym samym wzroście co ja, no, może trochę wyższy. Miał blond włosy i właściwie tyle mogę o nim powiedzieć. Oglądał produkty i raz po raz coś zapisywał. Podeszłam do lady i posłałam Rozalie (jednej z sióstr) pytające spojrzenie, po czym kiwnęłam głową w jego stronę. Ona wzruszyła ramionami. "Świetnie" - pomyślałam.
- To co zawsze? - zapytała jak najbardziej tajemniczo.
- Prawie - odparłam i odwróciłam, się, żeby zobaczyć, czy nadal jest zajęty swoimi sprawami. Szczerze mówiąc wydawało mi się, że odwrócił głowę, kiedy ja się spojrzałam, ale mogłam się mylić. Podeszłam z Rozą do półki, po czym ona pokazywała mi pojedyncze składniki, przedmioty, a ja kiwałam tylko głową na tak i nie. Gdy już prawie wszystko było zrobione, mężczyzna podszedł do lady. Wymieniłyśmy zaskoczone spojrzenia.
- Pomóc w czymś Panu? - zapytała z uśmiechem.
- Nie, dziękuję - odwzajemnił uśmiech i obczaił nas obie od góry do dołu. Nie chciałam im zajmować więcej czasu, dlatego chciałam jak najszybciej wszystko skończyć.
- Masz to...?
- Jasne! Jak zawsze na czas! Poczekaj tu chwilę - odpowiedziała i wskazała głową chłopaka. Po czym zeszła do piwnicy. Odwróciłam się. Zobaczyłam, że wyciąga papierosa, którego wsadza w usta i zapala mrużąc przy tym jedno oko.
- Tu chyba nie można palić - rzucam jakby od niechcenia i szybko spoglądam na coś innego. Nie mogłam wytrzymać, żeby nie zwrócić mu uwagi, a jednak tak bardzo żałowałam, że to powiedziałam! Podniósł wzrok na mnie.
- Ach tak? - po czym zaciągnął się. Chciałam go zabić. No, może bez przesady.... Szybko zwróciłam wzrok na niego. Nasze spojrzenia się spotkały.
- Tak - prawie warknęłam, ale na szczęście w tej chwili wróciła Rozalie.
- Proszę Pana! Niech Pan z tym wyjdzie na dwór! - krzyknęła od razu.
- Miałem to już zrobić, przecież wiem, że tutaj nie można palić - uśmiechnął się głupio i wyszedł. Wymawiając ostatnie słowa popatrzył się na mnie.
- Bałwan... - powiedziałam jakby do siebie. Dziewczyna podała mi cały towar, a ja zapłaciłam. Wyszłam ze sklepu i rozejrzałam się. On stał niedaleko i mi się przyglądał. Przewróciłam oczami tak, żeby tego nie zauważył i poszłam dalej.

~~ Wieczorem ~~

Żeby odpocząć po całym dniu bieganiny postanowiłam wybrać się do baru. Wróciłam na chwilę do domu, żeby wszystko odłożyć i przebrać się. Gdy byłam na miejscu pierwsze co zrobiłam to udałam się do baru i zamówiłam drinka. Czekając na zamówienie zaczęłam się rozglądać. Po drugiej stronie lady zobaczyłam go. Tego palacza ze sklepu. Udałam, że go nie zauważyłam i skupiłam się na moim drinku, którego dostałam chwilę później. Kątem oka widziałam jak chowa jakieś notatki i zbliża się w moją stronę...

< Thomas? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz