11/05/2016

You used to be a legend, a righteous Nightmare| CD. Rose

Słysząc słowa nastolatki niemal parsknął śmiechem. Mimo, że starała się pokazać, jaka to ona jest twarda i nieustraszona, w jej oczach odbijał się paraliżujący strach, płomień przerażenia, który spalał jej wszystkie organy wewnętrzne, pozostawiając po sobie jedynie struchlały popiół. Uśmiechnął się leniwie, delikatnie zwiększając napór, z jakim przytrzymywał postać dziewczyny przy ścianie. Jego korpus stykał się z klatką piersiową jego przyszłej ofiary, niemal tak idealnie, jak pasujące do siebie puzzle, przez co wyczuwał na własnej skórze gwałtowne bicie jej serca, kotłującego się o jej żebra, robiąc z nich zwykłą, kostną miazgę. Mięsień pompował krew w zawrotnym tempie po całym jej ciele, roznosząc przy okazji adrenalinę, która, jak sądził, pomogła jej w doborze słów i wyrzuceniu z siebie kąśliwej uwagi. Teraz, gdy znajdował się przy tajemniczej nieznajomej tak blisko, mógł z pewnością stwierdzić, że owa nastolatka była spokrewniona z jedną z wiedźm z Sabatu Pradawnych. Wszelkimi połami swojej skóry wchłaniał siłę oraz aurę, jaką otaczała się owa rudowłosa wiedźma. Tak dziwnie znajomą, pomieszanie zapachu kominka z drzewem cytrusowym, gdzieniegdzie poprzeplatane wyraźnym zapachem goździków. 
Trzeba było jej przyznać - była potężna. W wielkim strachu i przekonaniu o przegranej pozycji była w stanie rzucić zaklęcie i podpalić jego kurtkę, co większości wiedźm by się nie udało - zjadłby je strach, przerażenie zagnałoby je wprost w zachłanne łapy śmierci. Tylko osoba spokrewniona z tą, w której sile powstali Pierwotni byłaby do tego zdolna. I proszę - potomkini jego stworzycielki właśnie stała przed nim, trzęsąc się niczym galareta, grożąc mu, stety niestety nieskutecznie oraz starając się ukryć strach w swoich zielonych tęczówkach. Aiden wykrzywił głowę w lewo, uśmiechając się jeszcze szerzej w stronę dziewczyny. Jej oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej na widok wysuniętych kłów i przyciemnionego wzroku oprawcy; wyglądały teraz niemal na sarnie. Rozbawiło go nieco to porównaniu; przecież on był teraz drapieżnikiem, a on przerażoną sarenką zagonioną w kozi róg. 
- Skarbie, oboje dobrze wiemy, że gówno mi zrobisz, będąc tak przyćmiona strachem - wyszeptał, nachylając się do jej ucha; jego ciepły oddech owiał jej skórę, a jeden z długich kłów zahaczył o płatek jej ucha. - Nie wierć się, dobrze, kochanie? Nie chcę, żeby za dużo się rozlało. - Dodał, nachylając się nad jej szyją. Dmuchnął na nią lekko, jakby chciał zdmuchnąć niewidzialny pyłek, po czym rozchylił usta i wbił się w krtań rudowłosej. Usłyszał, jak wciągnęła haust powietrza, po czym umilkła gwałtownie; niemal w tym samym momencie poczuł zalążek bólu głowy gdzieś w potylicy. Nie dbał o to. Teraz obchodziła go jedynie ciepła, gęsta ciecz, która spływała po szyi nastolatki oraz leniwie wpływała do jego przełyku, budząc wszelkie siły do życia. Rozochocony brakiem większego sprzeciwu i nadnaturalnym smakiem krwi dziewczyny, wbił się jeszcze bardziej łapczywie. Jedną z rąk przeniósł na talię dziewczyny, a drugą na biodro, gdyż poczuł, że zaczyna opadać z sił; niemal w tym samym momencie ból w czaszce powiększył się jeszcze bardziej. Dopiero wtedy olśnienie spłynęło na niego z niebios; jego mała wiedźma stawiała opór. Uśmiechnął się lekko i cofnął kły, mimo to nie odsunął się od niej o krok; nadal obejmował ją w talii i górował nad jej wątłą, do tego teraz osłabioną posturą. Dziewczyna rozglądała się na boki zamglonym spojrzeniem, a ból w jego głowie w momencie stał się historią. Grymas na jego twarzy powiększył się jeszcze bardziej, gdy w jego głowie zakiełkował pewien pomysł.
- Kochanie, smakujesz wybornie. - Wyszeptał, nachylając się nad nią. Rudowłosa podniosła głowę, patrząc na niego z mieszaniną odrazy, przerażenia i zmęczenia. Nie miał jednak zamiaru znów z niej pić. Nachylił się jeszcze bardziej, szepcząc. - Chodź, posmakuj siebie. - I nie dając dojść jej do słowa, naparł swoimi ustami na jej usta. Smakowała słodko, truskawkami z wanilią, poprzeplatanymi mocnym smakiem goździków. Wtargnął językiem do jej ust, i mimo, że nie odwzajemniła pocałunku, wiedział, że czuje swoją własną krew. Nie tylko czuje ale i w pewnym sensie ją pije. Przyparł ją jeszcze mocniej do ściany, pogłębiając pocałunek z każdą sekundą; nadal obejmował ją w talii, bo wiedział, że nadał była słaba i mogła nie poradzić sobie z natłokiem wrażeń. Kiedy wreszcie się od niej odsunął, ona osunęła się w jego ramiona - bezbronna i skazana na jego łaskę. Spojrzał w jej zielone oczy z uśmiechem i... zamarł jak rażony gromem.
Zielone oczy. Zielone oczy podobne do tych Glory, też spoglądające na niego z nienawiścią, przerażeniem, konsternacją i chęcią ucieczki. Pełne strachu i odrazy. Stanął jak wryty, kurczowo trzymając ciało nastolatki, jakby chciał ją przed czymś uchronić w swoich ramionach. 
Jaka z ciebie cipa, Aiden - brunet pokręcił głową z odrazą i jeszcze raz spojrzał na wątłe, bezbronne ciało, ułożone w jego ramionach, całkowicie zdane na jego wolę. Mężczyzna westchnął cicho i uniósł filigranową posturę rudowłosej w stylu panny młodej, wtulając jej ciało w swoje. Znów naszła go myśl, że jej drobna sylwetka i jego rosła postawa pasowały do siebie idealnie. Odgonił jednak od siebie tę myśl. Był potworem, nie wiedział nawet, dlaczego nie zabije tej małej wiedźmy, kiedy leży bezbronna w jego ramionach. Pokręcił głową z ubolewaniem nad swoją głupotą, po czym pobiegł wampirzym tempem w stronę domu nastolatki. Nie wiedział jak mu się to udało, ale wniósł dziewczynę do jej pokoju bez zaproszenia. A może dostał zaproszenie wcześniej, tylko było to dla niego tak nieistotne, że o tym zapomniał? Położył jej wątłe ciało na pościeli, po czym okrył ją kołdrą. Rudowłosa westchnęła błogo, po czym uśmiechnęła się lekko i wtuliła twarz w poduszkę, przez co na twarzy mężczyzny również wykwitł uśmiech. Aiden nachylił się nad jej ciałem i pocałował ją w czoło, mówiąc.
- Słodkich snów, moja mała wiedźmo.
Chwilę po tym otworzył okno i wyskoczył z niego, lądując na zgiętych nogach. Ostatni raz spojrzał w kierunku, gdzie zostawił swoją niedoszłą ofiarę. Oczy Glory...

<Moja mała wiedźmo?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz